sobota, 5 września 2015

3) Co ty tu robisz Niall?

    NOTKA POD ROZDZIAŁEM
-----------------------------------------------

    Minął miesiąc od przeprowadzki, a w moim życiu zaszło kilka zmian. Mimo sprzeciwów mojej ciotki zatrudniłam się jako mechanik w jednym z tutejszych warsztatów, co biorąc pod uwagę to, że jestem kobietą i oficjalnie nie mam żadnego doświadczenia w naprawianiu aut byłoby niemożliwe gdyby nie Scott. Prawdę mówiąc to on mnie na to namówił, załatwił mi prace u swojego wujka, który miał warsztat na przedmieściach Londynu, do którego teoretycznie miałam niecałą godzinę drogi od Dartford, ale w moim wykonaniu czas ten skracał się o połowę. Początkowo miałam opory co do tej pracy, ale Scott zapewniał mnie, że wszystko odbywa się legalnie. Już wtedy powinna pojawić się w mojej głowie myśl, że piwnooki i legalne interesy nie idą ze sobą w parze...

    Była godzina szesnasta, a ja zaczynałam powoli zbierać się go wyjścia z warsztatu gdy przyjechał Scott, intuicja kazała mi wracać do domu jednak ciekawość wzięła nade mną górę gdy tylko przyjrzałam jakim autem przyjechał mężczyzna.
- Po co ci takie cacko? - zapytałam nadal nie odwracają wzroku od auta.
- Jedziemy na wyścig, dziś wieczorem. - na kilka sekund straciłam mowę jednak po chwili zaczęłam wrzeszczeć na Morton'a.
- Co ty sobie do cholery wyobrażasz kretynie! Mówiłeś, że to koniec, a jak widzę ty zaczynasz wszystko od nowa! Mamy kupę szmalu jednak tobie zawsze jest wszystkiego mało! - zaczęłam rozkręcać się na dobre, a w reakcji na moje krzyki mężczyzna tylko parsknął śmiechem. Zamilkłam tylko po to aby wziąć głęboki oddech, a następnie kontynuować mój monolog, jednak nie było mi to dane.
- Słońce nie stresuj się, nie jestem takim kretynem za jakiego mnie masz. - mówił to nadal się uśmiechając.
- I z czego tak rżysz idioto. - warknęłam patrząc się na niego spod byka.
- Nic się nie zmieniałaś mała. To tylko wyścig. Nic więcej. - nie wierzyłam mu, ale postanowiłam wysłuchać do końca nie ukrywając przy tym swojej niechęci do jego pomysłu. - Nie zamierzam robić tego samego co w Ameryce, chce się tylko po ścigać. Brakuje mi adrenaliny i wiem, że tobie również. - tu mnie miał.
- Co jeśli nas złapią? Ja się jakoś wywinę, ale ty?
- Mówiłem ci już, że mamy czyste papiery. - mimowolnie otworzyłam usta ze zdziwienia, Scott już coś o tym wspominał, ale wtedy nie brałam go na poważnie.
- Jak? - tylko tyle udało mi się powiedzieć.
- Scott Morton i Nicole Evans zginęli podczas wybuchu bomby podłożonej w moim domu. - nie wiedziałam jak zareagować wiec korzystając z okazji, że nadal jestem cicho mężczyzna mówił dalej. - Oficjalnie umarliśmy. Nikt nas nie ściga. Zaczynamy na nowo. - mówił wolno i powoli jak do dziecka. - Mamy nowe papiery. - mówiąc to sięgnął do swojej kieszeni, a następnie podał mi jej zawartość. Gdy to zobaczyłam wybuchłam.
- I kiedy do cholery zamierzałeś mi o tym powiedzieć! Czy cię do reszty pojebało! Kidy to wszystko zaplanowałeś! Czemu dopiero teraz mi o tym mówisz!
- Zamknij się choć na chwile. - syczy przez zęby, a ja patrze na niego wściekła.
- Wszystko zaplanowałem ponad miesiąc temu, dwa tygodnie temu sfingowałem naszą śmierć, a chwile konfrontacji z tobą odwlekałem jak najdłużej, bo nikt po za tobą nie potrafi mnie tak wkurwić. Nie masz wyboru, musisz wyprowadzić się od twojej ciotki, jeżeli nadal chcesz trzymać swoją przeszłość w tajemnicy, a moje drzwi stoją przed tobą otworem. Musiałem nas uśmiercić, było o nas głośno już nie tylko na wyścigach, policja szykowała na nas pułapkę, dotarli by do nas prędzej czy później, straciłem kontrolę nad tym wszystkim, nie mogłem już dłużej tuszować naszych zbrodni. - rozumiałam wszystko doskonale, nie chciałam skończyć w więzieniu, nie mogłam ryzykować, postanowiłam wprowadzić się do Mortona dopóki sama czegoś sobie nie znajdę.
- Jedźmy po moje rzeczy. - nie musiałam mówić nic więcej, Scott znał mnie doskonale, wiedział co myślę o całej tej sytuacji. - Mam tylko jedno pytanie. - mówiąc to spojrzałam na dowód i paszport w mojej dłoni. - Dlaczego akurat Kate Morton? - ten tylko się uśmiechnął, po chwili ciszy odpowiedział:
- To imię zawsze mi się podobało, a co do nazwiska to już kiedyś mówiłem ci, że zostaniesz panią Morton. - po jego odpowiedzi wybuchnęliśmy śmiechem.


     Dotarliśmy pod mój rodzinny dom, opiekunka mojej kuzynki przywitała nas lustrując Scotta z niemałym zainteresowaniem na co ten puścił do niej oczko, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Drań doskonale wiedział jak działa na kobiety. Cieszyłam się, że ciotki nie było w domu. Chwyciłam mężczyznę za nadgarstek i pociągnęłam w stronę mojego pokoju zostawiając za sobą zarumienioną Em.
Gdy ja się pakowałam mężczyzna wylegiwał się na moim łóżku.
- Ładna ta Emma. - wypalił w pewnym momencie, a ja już wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie fantazjuj tak zboczeńcu. - odpowiedziałam zadziornie. - To nie dziewczyna dla ciebie.
- Pani Morton jest zazdrosna? - zapytał poruszając brwiami. Zignorowałam go, bo w tym momencie jedyny facet, o którego mogłabym być zazdrosna był po za moim zasięgiem mimo, iż mieszkał kilka domów dalej. Pieprzony Niall. Spotkałam go kilka razy i nawet ze sobą nie rozmawialiśmy, jednak ja wciąż nie wiedząc czemu myślałam o nim, co było niedorzeczne.

    Siedziałam na miejscu pasażera w samochodzie Mortona, dojeżdżaliśmy do celu, którym był pas startowy wyścigu. Zgodziłam się mu towarzyszyć bez problemu, ale sama nie chciałam startować. Nie dzisiaj. Scott'a znano tu pod jego nowym imieniem - David - mało oryginalne, ale gdy usłyszałam nazwisko jakie sobie wymyślił  nie wytrzymałam i zaczęłam się śmieć na co mężczyzna wzruszył tylko ramionami, a w mojej głowie kołatało się kilka pytań: Po jaką cholerę przyjął nazwisko Black? Równie dobrze mógł nazywać się Wolf , Shark albo Lion.
    Gdy wysiadłam z samochodu piwnookiego wszystkie oczy były zwrócone w moim kierunku, byłam na to przygotowana, omiotłam spojrzeniem wszystkich. Te wyścigi nie różniły się zbytnio od tych w New York'u, wszędzie dookoła mnóstwo ludzi kręcących się przy wypasionych furach, nie mogło również zabraknąć dziwek i napakowanych kretynów. Byłam już do tego przyzwyczajona i przestałam się im przyglądać gdy Scott znalazł się obok mnie.
- Za chwile zaczynamy, czekaj na mnie przy mecie i nie wpakuj się w kłopoty. - zaśmiałam się pod nosem i ignorując zaciekawione spojrzenia publiczności ruszyłam w wyznaczonym kierunku, zresztą nie tylko ja jedna. Ostatni raz spojrzałam w kierunku startujących w wyścigu, byłam pewna, że Scott wygra, zawsze wygrywał. Nagle poczułam uderzenie, nie było ono mocne, bo wpadłam na człowieka, jednak był ode mnie sporo wyższy i aby zobaczyć jego twarz musiałam unieść głowę do góry. Otworzyłam szeroko oczy nie wierząc w to co widzę. Co ty tu do cholery robisz Niall!?


  ------------------------------------------
Rozdział jest krótki, bo chciałam skończyć właśnie w tym momencie.

Mogę wam zdradzić tyle, że w kolejnym rozdziale będzie dużo Niall'a.

Oddajcie swój głos w ankiecie po prawej stronie i śledźcie "Informacje"

Pojawienie się rozdziału zależy od ilości komentarzy, dziękuje za te pod poprzednim rozdziałem.





1 komentarz:

  1. A gdzie więcej rozdziałów? Jest ich zdecydowanie za mało!
    Dzisiaj wszystko co czytam jest o jakichś gangach, wyścigach, itp. Jakoś mnie tak wzięło.
    Niall jest strasznie wkurzający tutaj, wiesz? Ledwo się pojawia, a wpienia mnie strasznie. Od razu startuje do "pani Morton" z pyskiem, zamiast normalnie z nią porozmawiać. Okej, ona też nie jest bez winy, ale gdyby przeprowadził z nią konwersację jak cywilizowany człowiek, z pewnością w końcu by pękła i przestała go odrzucać.
    A tak to jest zwykłym debilem. ;_;
    Scott, wygraj to, cwelu! <3
    Mam nadzieję, że coś tutaj jeszcze dodasz, biorąc pod uwagę, że ostatni rozdział ukazał się ponad miesiąc temu. :c

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na cios-przeszlosci :)

    OdpowiedzUsuń